+2
Tom Stedd 31 marca 2017 19:31
Dwa miesiące temu byliśmy z wizytą na Malcie, a teraz pod koniec marca trafił się wyjazd na Cypr. Wybór padł na Larnakę (wiadomo, Wizz Air z Warszawy). Nie będzie to typowa relacja, jakich sporo można znaleźć w sieci, ale garść luźnych przemyśleń. Może komuś będą pomocne przy debiucie turystycznym na tej pięknej wyspie?



Zakwaterowanie – hotel, czy apartament? Ja już nie będę miał takiej wątpliwości. Nieco obawiałem się wykupić miejscówkę w Costantiana Beach Hotel Apts., ale bardzo pozytywnie zaskoczyłem się na miejscu. Hotel jest trzygwiazdkowy, położony tuż przy plaży i stosunkowo blisko lotniska (przeszliśmy do niego pieszo, około godzina marszu z lekkim błądzeniem).



Pierwsze wrażenie było średnie, bo po odsłonięciu kotar ukazał się taki widok:



Tarasy naprzeciwko były toaletami dla pewnych uroczych stworzeń...



... ale już po spojrzeniu w bok zapominało się o wszelkich niedogodnościach natury optycznej.




Nam przypadł apartament dwupokojowy z aneksem kuchennym i toaletą. Spaliśmy w nim we dwoje, ale spokojnie mogłoby przebywać w apartamencie 4-5 osób. Do dyspozycji mieliśmy lodówkę, toster, płytę kuchenną, sztućce i szklanki. Jeśli dodać do tego taras, to można być w pełni zadowolonym z bazy noclegowej. Uwaga dla oszczędnych – jeśli zmieścicie w torbach „wałówkę” z Polski, to oszczędzicie sporo na jedzeniu. „Wałówka” to może za wielkie słowo, ale zupki chińskie, kawy 3w1, batoniki, przekąski itp. to dobre rozwiązanie, by zbankrutować nieco później, niż po dwóch dniach pobytu.





Jak się przemieszczać – taxi, samochodem, pieszo, autobusem? Każdy z tych sposobów ma swoje plusy i minusy. Na lotnisku w Larnace zostaniecie na pewno zaczepieni przez taksówkarzy oferujących swoje usługi (trzeba przyznać, że większość samochodów to luksusowe mercedesy, BMW itp. i praktycznie nie spotyka się starych samochodów). Ceny? Dojazd z lotniska nad morze na promenadę kosztuje w granicach 12-20 euro. Można oczywiście wykupić przejazdy międzymiastowe taryfami, pod warunkiem, że nie przerażają cię wydatki trzycyfrowe, oczywiście w euro.

Na lotnisku aż roi się od samochodów do wypożyczenia, ceny do sprawdzenia w wyspecjalizowanych serwisach. Ja nie chciałem korzystać z takiego rozwiązania z tego samego powodu, który zniechęca większość Polaków – na Cyprze panuje ruch lewostronny. Co ciekawe, na ulicach nie jest aż tak dużo aut, można znaleźć miejsca parkingowe, drogi są w dobrym stanie i są dobrze oznakowane. Swoje wnioski wyciągnąłem na podstawie obserwacji własnych w Larnace i Nikozji, więc może gdzieś indziej jest nieco inaczej (czytaj – gorzej). Jeszcze jedna uwaga odnośnie wypożyczania samochodów – jeśli nie chce się być skazanym na sieciowe wypożyczalnie, to można spotkać w mieście wypożyczalnie prywatne z nieco gorszymi samochodami, a nawet skuterami, czy rowerami. Cen niestety nie znam, nie zainteresowałem się głębiej tą tematyką.



Na własnych nogach można spacerować bez większych ograniczeń, pod warunkiem, że jest się odpornym na słońce lub ma się odpowiednie specyfiki z filtrami UV (my nie mieliśmy – człowiek uczy się na błędach). Dużo chodziliśmy przez cztery dni pobytu (szacuję, że przeszliśmy łącznie w granicach 35-40 km) przy temperaturze nieznacznie przekraczającej 20 stopni, a mimo to intensywność operowania przez słońce była bardzo duża. Laików, takich jak ja, można było „wyłapać” w ostatnim dniu na lotnisku – czerwone czoła, czerwone karki, czerwone nosy (nie, nie od pijaństwa). Gorzej, gdy ktoś nosił okulary przeciwsłoneczne, a nie stosował kremów – wtedy oprócz czerwieni miał „urocze” białe ślady tam, gdzie ciało było zasłonięte przez okulary. Okropny widok… Ważna uwaga w temacie klimatu. Nie wiem, jak jest w innych miesiącach, ale w marcu różnica między dniem, a wieczorem i nocą sięgała dobrych kilkunastu stopni, więc im później, tym było zimniej. Warto mieć zawsze przy sobie cieplejsze ubranie. Może się mylę, ale odniosłem wrażenie, że dla mieszkańców Cypru temperatury około 20 stopni to niskie temperatury, bo większość z nich nosiła cały dzień kurtki, marynarki, długie spodnie, cieplejsze obuwie. Wersje odzieżowe typu piknik były bardzo rzadko spotykane.

Ruch autobusowy w Larnace to dla mnie czarna magia. Pracownik informacji turystycznej ładnie wytłumaczył, skąd odjechać, jakim numerem, gdzie wysiąść, ale jego słowa nie znalazły potwierdzenia w praktyce. Ważnym elementem promenady jest Bus Station, zwany czasami Finikoudes Bus Stop, czyli, jak się okazało – uwaga, uwaga – zatoczka autobusowa.



Może coś pokręciłem, ale sądzę, że tak właśnie lokalsi nazywali to miejsce. Niech was nie zdziwi, że na przystanku nie znajdziecie rozkładów jazdy. Widzieliśmy w sumie może z dziesięć różnych przystanków i na żadnym z nich nie było rozkładu. Można było za to spotkać zatoczki autobusowe zastawione zaparkowanymi samochodami osobowymi, oczywiście bez kierowców w środku.



Głupie to, ale najpewniej jest pytać każdego kierowcy autobusu, gdzie jedzie. Dla przykładu: jeśli wie się, że autobus 425 jedzie na lotnisko, to i tak warto kierowcy spytać się, czy rzeczywiście tam jedzie, bo może się okazać, że ma kurs akurat w drugą stronę. Napisów, gdzie jadą, na autobusach nie widziałem (oprócz numeru), więc trudno jest połapać się w zamieszaniu transportowym, nie wspominając o znanych z innych miejsc systemach wyświetlania, czy głosowego informowania o przystankach Jeśli stoi się na przystanku, to autobus zatrzyma się sam, nie trzeba na niego machać. Kierowcy są bardzo mili, a ceny przystępne: kurs jednorazowy 1,50 euro (od godziny 21.00 kosztuje 2,50 euro), bilet całodzienny 5 euro (nie wiem, jak traktować go w nocy). Wszystko płatne u kierowców, nie ma automatów biletowych. Nie trzeba dziwić się, gdy raz przyjedzie bus, raz średniej wielkości autobus, a raz całkiem spory autokar. Mają one numerację trzycyfrową i kolor niebieski. Co ciekawe, zwykle są zapełnione w niewielkim procencie.
Z Bus Station (Finikoudes Bus Stop) można udać się autobusami międzymiastowymi do innych miast na Cyprze, jak Limassol (single ticket 4 euro, one day 7 euro), Nikozja (zdecydowanie najpopularniejszy kierunek – single ticket 4 euro, one day 7 euro), Pafos (single ticket 9 euro, one day ticket 17 euro) i Paralimni and Agia Napa (single ticket 4 euro, one day 7 euro).



Jak na pokonywane dystanse, to ceny są bardzo przystępne, a autobusy komfortowe. Co ciekawe, kierowca weźmie tylko tyle osób, ile miejsc siedzących – nie ma opcji stania w przejściach. Tak przynajmniej jest w IntercityBuses, którą to linią miałem przyjemność podróżować.

Jedzenie – w Larnace jest mnóstwo restauracji, tawern, barów, w tym również sieciówek światowych. Ceny dość zbliżone do siebie, płaci się tradycyjnie za lepszą lokalizację (im bliżej centrum i morza, tym drożej). Przykładowo przedstawię ofertę cenową Navy Marine Grill House (oczywiście wybrane pozycje): duży kebab 6 euro, miks grillowy 15 euro, T/Bone steak 18 euro, mousaka & chips 8,50 euro, śniadanie angielskie 5 euro, zupy 5,50 euro, hamburger 5,50 euro, ser Halloumi 5 euro, sałatka z owocami morza 8 euro, małże 9 euro, sałatka z kurczakiem 7,50 euro, kalmary 9 euro, świeża ryba 13 euro, ośmiornica 15 euro. Osobne zagadnienie to zestaw zwany meze, czyli – można tak chyba to nazwać – menu degustacyjne. W innej restauracji (dokładnie Salamis), skusiliśmy się na to jedzenie po niecałe 19 euro od osoby (uwaga – zawsze trzeba zamawiać minimum dwie porcje) i byliśmy raczej zadowoleni. Zaserwowano nam stopniowo kilka talerzy różnych smakołyków w wydaniu rybnym, chociaż oczywiście można zamówić opcję mięsną. Smak taki sobie, ale ogólnie na plus. Ciekawym zwyczajem jest to, że restauratorzy zwykle dodają od siebie jakiś gratis (raz otrzymaliśmy kieliszki wina, raz kieliszek alkoholu kokosowego). Osoby nieodporne psychicznie będą chciały zrewanżować się za to wyższym napiwkiem, więc i tak na jedno wyjdzie, czy zamówicie, czy też dostaniecie potem jakiś „gratis”. A na koniec dobra rada – siedząc przy talerzu nie można przeliczać cen na euro, bo wtedy jedzenie może smakować zdecydowanie gorzej.



Sklepy spożywcze – są i to w całkiem sporej ilości. Ceny zróżnicowane, ale do akceptacji (raz łatwiejszej, raz trudniejszej). Można bez większego trudu nabyć wodę 1,5 litra za niecałe euro, czy półlitrowy napój energetyczny za euro. Gorzej z chlebem – Polacy przyzwyczajeni są do jego permanentnej konsumpcji, a na Cyprze trudno jest znaleźć pieczywo odpowiedniej jakości (o ile w ogóle je znajdziecie). Raczej zapomnijcie o wędlinach, bo są one drogie, by nie powiedzieć bardzo drogie. Co ciekawe, również stosunkowo drogie są produkty z oliwek. I jeszcze jedna uwaga – na pewno będą kusić drzewa cytrynowe i pomarańczowe, ale lepiej nie próbować ich owoców, bo są kiepskie w smaku. Nikt ich nie zbiera? – zdziwiła się moja dziewczyna zrywając pomarańczę, by po chwili wypluć ją z obrzydzeniem.



Co warto zobaczyć na Cyprze? Wujek google wam podpowie to najlepiej, ja nie będę radził niczego. Jest oczywiście kilka „must see”, resztę musicie sami namierzyć. Trzeba mieć tylko świadomość, że Cypr to nie jest mała wyspa, nie da się bezstresowo przejechać między miastami autobusami w akceptowalnym czasie. Wyprawa z Larnaki do Nikozji to około 75 minut w jedną stronę, a do Pafos to już około trzech godzin.
Podpowiem jedynie, że warto udać się do Nikozji, żeby na własną rękę zobaczyć ostatnią podzieloną europejską stolicę. Dla osób niezorientowanych mała uwaga – Cypr jest podzielony na część południową (niepodległą) i północną opanowaną przez Turków. W Nikozji w środku ulicy pojawia się nagle punkt kontrolny, który można pokonać okazując jedynie dowód lub paszport. Po chwili znajdujemy się w nieco innym świecie. Co ważne, można nadal posługiwać się walutą euro i nie ma większych trudności z dogadaniem się z mieszkańcami. Z jednej strony dumne flagi greckie i cypryjskie, z drugiej tureckie. Nie dziwią nikogo wieżyczki wojskowe, zasieki, beczki, płoty… Taka jest rzeczywistość, trzeba ją zaakceptować.











Flamingi – zapewne czytałeś o tych ptakach i myślałeś, że łatwo je zobaczysz nad Salt Lake? Cóż, to jednak loteria – podobno raz są, raz ich nie ma. My mieliśmy pecha, bo widzieliśmy tylko kilkanaście ptaków stojących w wodzie dobre 100 metrów od brzegu, a może nawet dalej. Nie były różowe, tylko albo biało-czarne, albo biało-różowe. To była jedyna porażka cypryjska – musimy poczekać na kolejną okazję do ich ujrzenia w środowisku naturalnym.





Czy warto odwiedzić Cypr? Oczywiście, bez wahania. Ceny w sezonie na pewno będą większe, ale nam udało się zdobyć ofertę Wizz Tours (trzy noce + przeloty) za 820 zł za dwie osoby. Nie planowaliśmy leżakowania na plaży, tylko spacery i wizyty w kilku miejscach, więc cele udało się w pełni zrealizować. Swoją drogą plaże są inne, niż w Polsce (przynajmniej przy Makenzie), czyli piasek ciemniejszy i sprawiający wrażenie wiecznie mokrego. Duże wrażenie robi bliskość lotniska (linia lotniska kończy się w środku plaży) i startujące/lądujące samoloty. Co ciekawe, ich odgłosy nie przeszkadzają podczas pobytu w hotelu. Jeśli wahasz się, czy lecieć na Cypr, to już się nie wahaj, tylko kupuj pobyt pamiętając, że w niektóre letnie dni będzie tam gorąco, bardzo gorąco (podobno temperatury tygodniami nie schodzą poniżej 30 stopni).













Na koniec kilka zdjęć z Cypru...


Salt Lake


Hala Sultan Tekke


Hala Sultan Tekke


Hala Sultan Tekke













































I NAJLEPSZE PODSUMOWANIE WIZYTY NA CYPRZE:


Polecam zajrzeć na blog http://radosc-zycia-plus.pl. Spojrzenie na świat i podróże kobiecym okiem.

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

agata-janicka 1 kwietnia 2017 15:58 Odpowiedz
fajne info o podzielonej Nikozji :) troche mnie zaciekawilo. podobne przystanki bez godzin sa w Rzymie :/